Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Djablica z miasteczka Jelenia Góra. Mam przejechane 19652.82 kilometrów w tym 2349.44 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.96 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Djablica.bikestats.pl
  • DST 8.00km
  • Teren 0.40km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak to dętka może odmienić plany wycieczkowe, bonusowo niezła ulewa na wieczór/na deser

Czwartek, 24 lipca 2008 · dodano: 25.07.2008 | Komentarze 2

Jak to dętka może odmienić plany wycieczkowe, bonusowo niezła ulewa na wieczór/na deser

Czyli wizyta przystojnego bruneta Daniello24 w stolicy i rajd pojazdami szynowymi z Pragi na prawie Bemowo

Zaczęło się od planów Otwockich-miała być pizza w Otwocku i wizyta w Pałacu Bielińskich w Otwocku Wielkim, pokręcenie się po okolicach.

Rano sms od Daniellego, że dętka tylna poszła i w Radomiu na pociąg czeka, więc zmiana planu1 na plan nr 2: szybkie łatanie dętki w punkcie wulkanizacyjnym i na Saską Kępę na pizzę do Sorrento i lody obok w Akwarium, potem zwiedzanie Krakowskiego Przedmieścia-pałac prezydencki, dalej zamek królewski i starówka, okolice itp.

Info z zumi od koleżanki gdzie jest nabliższy punkt oponiarski-dzięki Maja!

Wyszło inaczej niż plan nr 2, okazało się u wulkanizatora, że nie mają czym załatać, ale mechanik wyciąga komórkę i obdzwania kolegów gdzie są sklepy rowerowe i dzwoni do pobliskiego punktu oponiarskiego. Szybkie wyjęcie koła, zostawienie reszty roweru i mechanicy wysłali nas do pobliskiego punktu oponiarskiego, gdzie mieli pomóc. Tam się dowiedzieliśmy, że takich dętek się nie łata, że trzeba kupić nową, a nie każdy sklep rowerowy ma takie nietypowe i dostalismy namiar na punkt przy kinie Femina. Zostawiam rower u mechanika, spinam razem z rowerem Daniello, bierzemy samo koło, bo tramwajem nie wolno przewozić rowerów, zakup biletów dobowych ulgowych na Dworcu Wschodnim i idziemy na tramwaj 26, w zasadzie najpierw numerem 1 jako jednoprzystankowy dojazd i zaraz mamy 26.
Szukamy punktu rowerowego pod kinem Femina, okazało sie, że był taki, ale już nie ma a te pawilony rozebrali, nawet pokazano nam gdzie stały. Jest niepocieszająca dziura w ziemi i ogrodzenie.
Szybki telefon do punktu oponiarskiego i nowy namiar: bazar na kole i punkt Szurkowskiego ze specjalistycznym sprzętem kolarskim.
Tym razem tramwaj nr 13, na szczęscie mieliśmy z tego samego przystanku co 26, więc powrót i jazda prawie całą linią na bazar na kole (swoją droga ciekawa nazwa dla bikera), zaraz przy przystanku sklep rowerowy, wchodzimy i pokazujemy koło, nawet nie idziemy na bazarek.
Dętkę mają, wymiana na miejscu i wracamy na przystanek 13, za 2 minuty podjeżdża i jedziemy: trasa mało okazowa jak na zwiedzanie stolicy, choć przejeżdzaliśmy koło starego miasta, więc kawałek zamku było widać, Kolumnę Zygmunta oraz widok z mostu na starówkę. Daniello fajnie wygląda: w ubranku bikerskim i z kołem od roweru w ręce.


Docieramy do wulkanizatora, rowery stoją, mechanik zakłada koło, sprawdzenie roweru, dokręcenie luzów przy korbie, jest bardzo pomocny, naprawdę aż miło, że są tacy ludzie.

Żegnamy się z mechanikiem i lecimy na pizzę, bo mamy jeszcze tylko półtorej godziny do odjazdu pociągu do Skarżyska. Po drodze tylko rzut oka na Park Skaryszewski, Jeziorko Kamionek-nie ma czasu na zwiedzanie.

Zasłużona pizza bardzo dobra, dodatkowy sosik ostry, więc napoje dobrze idą, łagodzimy gadła dodatkowo pysznymi lodami.
Okazuje się że mamy z 20 min do pociągu, nie ma mowy o zadnym zwiedzaniu, wiec lecimy na Dworzec Stadion po drodze jedząc lody.

Odprowadzam Daniello na pociąg, kasy nieczynne, to wchodzimy na peron, okazuje się że mamy z 10 min do pociągu, Daniello jeździ moim rowerem po peronie, przejeżdzają kolejne pociągi na Dworzec Zachodni, jakoś nie ma pociągu do Skarżyska, ma być zaraz, czekamy, niestety coś się nie zgadza - pociąg przejeżdża obok na torze nie zatrzymując się, możemy mu tylko pomachać, sprawdzamy rozkład i okazuje się, że akurat ten nie zatrzymuje się na stacjach w rejonie centrum, jako jeden z dwóch z całego rozkładu, cała reszta się zatrzymuje.

Niezła niespodzianka, nie ma co! Wymyślamy, że pociąg do Radomia i przesiadka, że lepiej poszukać z centralnego, ale w pociągu już zauważam na schemacie linii, że pociągi do Radomia jadą przez zachodni, więc decydujemy się jechać na Zachodni,żeby nie bładzić z rowerami po centralnym, jak się potem okazuje - świetna decyzja. Po drodze plany że jak nie bedzie pociągu to szukamy PKSu, a rower się da do luku bagażowego lub pociąg na Radom a stamtad PKSem.

Wysiadamy na zachodnim i od razu pytam konduktorów z którego peronu jeżdżą pociągi na Radom, panowie nieco skonsternowani wyjaśniają, że tu się takie cuda dzieja ostatnio, że ciągle się coś zmienia, że oni sami nie wiedzą, że proszę słuchać zapowiedzi.

Jest zapowiedź: pociąg do Skarżyska odjedzie z peronu 6, a jesteśmy na 3cim, sprincik na 6ty i Daniello wsiada do pociągu, któremu machaliśmy na Dworcu Stadion, to jakaś naprawdę very good karma, bo aż trudno uwierzyć.

Ja wsiadam w pociąg do Dęblina, w pociagu jakaś grupka wsiada za mną do wagonu "dla podróznych z większym bagażem" i jeden z chłopaków trzyma mój rower, więc nie muszę aż tak pilnować, żeby nie upadł na hamowaniu przed stacjami lub przy nabieraniu prędkości przez pociąg. Na bilecie dobowym moge jechać pociągiem w rejonie miasta, czyli do Falenicy, to 4 km od domu, resztę przejade rowerem. Pogoda ładna, nawet słoneczko wyszło, choć wcześniej przez cały dzień było pochmurno, tylko niewielkie przebłyski w centrum były oraz w rejonie pizzerii, siedzieliśmy na zewnątrz, bo rowery były spięte i przypięte do ogrodzenia ogródka restauracyjnego, bo to Saska Kępa, okolice stadionu X-lecia, więc lepiej nie ryzykować.

Wysiadam w Falenicy, widzę jakąś chmurę, przejeżdzam na ul. Włókienniczą i przyglądam się chmurze, jakas dziwna, jak nie chmura, ale raczej wał, nie widzę jej końców, niesamowita jest. Jadę w stronę Józefowa, na spotkanie z chmurą, w okolicach Werbeny zaczyna wiać, nie jest dobrze, ale nie jest jeszcze silny i jadę dalej.

Wiatr przemienia się w taki wmordewind, jakiego jeszcze nie miałam,
spycha mnie, choć pedałuję, licznik pokazuje 31/h, a ja ledwie się posuwam do przodu. Udaje się ujechać kilkadziesiąt metrów i zaczyna kropić, a 20 sekund później już leje i widzę jak ściana wody się do mnie zbliża, więc chowam się pod drzewo, są obok siebie 2 drzewa, ale i tak ulewa jest tak silna, że drzewa zaczynają przeciekać, ale to po jakims czasie dopiero. ulewa sie tak wzmaga, że chwilę potem już jestem cała mokra, ale nie ma mowy o wychodzeniu spod drzewa, bo ściana wody nie pozwoli na miłą jazdę, więc czekam. ulewa ustaje, by po 2ch minutach znowu się wzmóc i tak jeszcze 2 razy. Jak juz ledwo kropi wznawiam jazdę, jeszcze 2 km do domciu.

W domciu się okazuje, że net nie działa, tv prawie nie działa -co chwilę brak sygnału, po przebraniu w suchy outfit sygnał jest, więc włączam Polsat-ma być Prison Break, ale nie ma dźwięku i oglądam wersję dla głuchych, tylko czytanie z ruchu warg mi za bardzo nie idzie.

Ogladam 2 filmy z DVD, bo tylko tu jest dźwięk.
trafiają się katastroficzne:
I am Legend - o zmutowanych ludziach w potwory i naukowcu szukającym szczepionki w osobie Willa Smitha - smutny obraz
oraz
Happening (Zdarzenie) z Markiem Wahlbergiem, najnowsze dzieło M. Night Shyamalana, interesujący, ale też przerażający, ciekawe czy nie będę się bała wjechać po tym seansie do lasu...





Komentarze
daniello24
| 11:25 sobota, 26 lipca 2008 | linkuj chyba brakuje jeszcze tego że wrypałem się w jednokierunkową w drodze na dworzec stadion;-)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!